Ian Bostrigde - tenor

 

Ian (Charles) Bostridge urodził się 25 grudnia 1964 roku w Londynie. Jest on niezwykłym przykładem na to, jak można osiągnąć wyżyny umiejętności wokalno-muzycznych nie mając... żadnego profesjonalnego przygotowania w tym kierunku. Będąc jeszcze małym chłopcem Ian śpiewał z zamiłowania w chórze kościelnym w swojej londyńskiej parafii. Jego bardzo piękny głos i ogromna wrażliwość muzyczna sprawiły, że zaczął bardzo często śpiewać solowe piosenki na rozmaitych uroczystościach szkolnych. Właśnie już w szkole podstawowej jego zamiłowania muzyczne zaczęły się ukierunkowywać na niemiecką pieśń romantyczną. Ian Bostridge do dzisiaj wspomina dwóch ludzi, za przyczyną których tak się stało. Najpierw jego szkolny nauczyciel muzyki, roztoczył przed młodym chłopcem piękno Pastuszka na skale Franciszka Schuberta - utworu przeznaczonego na głos, klarnet i fortepian. Ian urzeczony pięknem tej kompozycji dał się namówić na jej wykonanie. Miał wtedy zaledwie dwanaście lat.

Drugą osobą, która wywarła niezatarty wpływ na kształtowanie się wrażliwości muzycznej przyszłego artysty był germanista w londyńskim gimnazjum. Człowiek ten, sam będący pod urokiem poezji niemieckiej, postanowił kształtować znajomość języka Goethego i Heinego wśród młodzieży, proponując im słuchanie niemieckiego wiersza w muzyce Schuberta, Schumanna czy Wolfa. Zaś na nagrania prezentowane na zajęciach składały się głównie mistrzowskie wykonania Dietricha Fischer-Dieskau’a i Geralda Moore’a. Nie tylko na samym słuchaniu zresztą nauczyciel ów poprzestawał. Często namawiał młodzież do śpiewania niektórych utworów wspólnie z D. Fischer-Dieskau’em, którego głos płynący z głośników zdawał się otwierać ich dusze i serca na piękno niemieckiej Lieder.

Wszystkie te okoliczności sprawiły, że chociaż Ian Bostridge nigdy nie myślał w dzieciństwie o zawodowej karierze wokalnej, to jednak nie rozstawał się z amatorskim muzykowaniem.

Po ukończeniu pierwszego etapu edukacji Bostridge stanął na rozdrożu. Z jednej strony lubił śpiew i muzykę, które przemawiały do jego serca, lecz z drugiej bliskie były mu zawiłe drogi ludzkiego umysłu. Dlatego też rozpoczął studia na kierunku historycznym, aby następnie zająć się historią i filozofią nauki. Studia te odbywał na uniwersytetach w Oxfordzie i Cambridge. Szczególnie zainteresował się w tym czasie historią nauki w siedemnastowiecznej Anglii, które to zainteresowanie wkrótce skierowało jego uwagę na magię i praktyki magiczne. Pasja ta tak dalece pochłonęła Bostridge’a, że postanowił się z tego tematu doktoryzować. Rozprawa traktująca o wierze w gusła i magię, oraz o tym kiedy i dlaczego ludzie zaczęli zauważać śmieszność tej wiary, była gotowa w 1990 roku.

W tym samym czasie, kiedy powstaje wspomniana rozprawa, Ian Bostridge daje się ponownie porwać działalności muzycznej. Właściwie to nigdy jej tak naprawdę nie porzucił. Dawał bowiem czasami niewielkie koncerty za symboliczne wynagrodzenie. Na koncerty te namawiali go koledzy i przyjaciele, dla których często śpiewał w czasie wolnym od pracy naukowej. W 1991 roku został laureatem nagrody Great Britain’s National Federation of Music Societes/Esso Award. W tym samym roku rozpoczął pracę jako asystent w Corpus Christi College. Dwa lata później miał miejsce jego „profesjonalny” debiut wokalny - w niewielkiej partii Młodego Żeglarza w koncertowym wykonaniu Tristana i Izoldy Ryszarda Wagnera. Rozpoczynając swoją przygodę z muzyką operową zrozumiał, że jest to coś, co go naprawdę pociąga i w czym biorąc udział, może się czuć szczęśliwym. Bostridge uważa zresztą, że działalność operowa stanowi zawsze ważny element w karierze każdego śpiewaka. W 1994 roku zaśpiewał rolę Lizandra w Śnie Nocy Letniej Benjamina Brittena z zespołem Opery Australijskiej na Festiwalu w Edynburgu. Był to jednocześnie jego debiut w pełnym wystawieniu operowym, jak i na wspomnianym festiwalu. Rok później dał pierwszy pełny solowy recital w Wigmore Hall, za który został uhonorowany nagrodą Royal Philharmonical Society za najlepszy debiut roku. W 1996 roku wystąpił po raz pierwszy z zespołem English National Opera, debiutując jednocześnie w partii Tamina w Czarodziejskim flecie W.A.Mozarta. Pojawił się także na festiwalach w Edynburgu, Aldeburgh i Cheltenham. W następnym roku wziął udział w ogromnej realizacji opery B.Brittena Opętanie (The Turn of the Screw) dla Opery Królewskiej pod dyrekcją Sir Colina Daviesa. W tym okresie nadal pracował na Uniwersytecie, gdzie w 1997 roku wydał książkę Witchcraft and its Transformations 1650-1750, będącą rozszerzoną wersją jego pracy doktorskiej. Wtedy też zdecydował się ostatecznie zerwać z pracą naukową i poświęcić sztuce wokalnej. W tym samym 1997 roku nakręcił filmową wersję cyklu pieśni Winterreise F.Schuberta. Kolejne lata to liczne koncerty i recitale na całym świecie. Występował w Paryżu, Londynie, Sztokholmie, Lizbonie, Brukseli, Amsterdamie, Wiedniu, a także w Nowym Jorku, gdzie udanie zadebiutował w Carnegie Hall pod dyrekcją Sir Neville’a Marrinera. W 1998 roku śpiewa rolę Waszka w Sprzedanej narzeczonej Bedricha Smetany w Operze Królewskiej (Covent Garden) i debiutuje w Monachium jako Neron w Koronacji Poppei Claudio Monteverdiego. W listopadzie 1999 bierze udział w widowisku ilustrującym cykl pieśni L.Janačka Pamiętnik zaginionego - w angielskiej wersji językowej. Z recitalem tym odwiedza także Monachium i Nowy Jork. Wkrótce, już w oryginalnej wersji, dokonuje nagrania tego cyklu dla firmy EMI (5 57219 2), która to płyta była zresztą omawiana na łamach czerwcowego numeru Muzyki21. W marcu 2000 roku Bostrigde bierze udział w realizacji War Requiem B.Brittena w Nowym Jorku i Bostonie pod dyrekcją Seiji Ozawy, a następnie w październiku w Los Angeles pod Antonio Pappano. W tym okresie występuje także dużo z recitalami pieśniarskimi, wśród których dominuje niemiecka muzyka romantyczna. Jest gościem rozlicznych festiwali muzycznych, między innymi w Lucernie, Edynburgu i w Norwegii.

Niezależnie od działalności scenicznej i estradowej Ian Bostridge postanowił odnaleźć się w studio nagraniowym. Już kiedy słuchał płyt Dietricha Fischer-Dieskau’a, zdał sobie sprawę z tego, jak potężnym narzędziem może być mikrofon. Nagrywając utwory w studio można posłużyć się często szerszą dynamiką, zwłaszcza w piano, niż w dużych salach koncertowych. Bostridge opowiada też, że zdarza mu się nagrywać pieśni kilkakrotnie, często w mniejszych fragmentach, które jest mu łatwiej wykonać, niż śpiewając od razu całość utworu. Następnie, wraz z montażystą za stołem mikserskim, tworzy niepowtarzalne wykonanie. Nie wdając się tu w polemikę, czy takie postępowanie jest uczciwe w stosunku do słuchacza, należy stwierdzić jedynie, że Bostridge zalicza się do śpiewaków preferujących ten właśnie sposób utrwalania swoich dokonań. Nie wyobraża sobie natomiast, aby mógł nagrywać swoje występy „na żywo”. Być może wynika to w pewnej mierze z jego wrodzonej nadwrażliwości na estradzie. Kiedy zaczynał swoją karierę, wychodząc przed publiczność nie wiedział często, jak ma się zachować. Krytycy zauważali jego nerwowe gesty i brak opanowania. Kilkuletnia praktyka i praca z wieloma wybitnymi reżyserami, pozwoliły mu jednak opanować własne ciało. Dzisiaj, kiedy wychodzi na estradę, oczom widzów ukazuje się wysoki, szczupły, młody człowiek, o głęboko osadzonych niebieskich oczach i wyraźnie zarysowanych kościach policzkowych, człowiek zdający się urągać stereotypowemu wyobrażeniu tenora operowego. Nie wychodzi on na estradę tylko po to, aby coś zaśpiewać. S taje przed publiką, aby przekazać proste, choć głębokie prawdy o życiu, śmierci, cierpieniu i miłości. Zawsze stara się, aby taki wieczór z liryką wokalną nie był tylko jeszcze jednym koncertem, lecz stanowił swoiste widowisko, którego bohaterem jest muzyka, zaś śpiewak stanowi tylko jej oblicze, jest jej reprezentantem. Dlatego też nie występuje on w zasadzie z recitalami innymi niż pieśniarskie. Nie wyobraża sobie siebie śpiewającego kilka, czy kilkanaście arii operowych jedna po drugiej. Jest zdania, że publiczność przychodząca na recital operowy oczekuje przede wszystkim pięknego śpiewu, on zaś nie czuje się na siłach sprostać jej wymaganiom. Ma pełną świadomość tego, że siła jego wykonań leży głównie w przekazie treści i emocji. Uważa, że muzyka „napisana na papierze” zawiera treści wykraczające poza skromny zapis nutowy. Jest całe mnóstwo odcieni i barw w ludzkim głosie, których kompozytor nie jest w stanie zapisać, pozostaje mu więc tylko ufać w intuicję wykonawcy. Dla Bostridge’a ta warstwa pozamuzyczna jest tym bardziej oczywista, że nie jest on wykształconym muzykiem i często patrzy on na utwór przez pryzmat daleko wykraczający poza zapis nutowy.

Swoje emploi artystyczne oparł Bostridge na działalności studyjnej. Początkowo związany był przez krótki czas z wytwórnią Hyperion, dla której nagrał m.in B.Brittena: The Red Cockatoo and other songs (CDA66823) oraz wiele pieśni Schuberta, które pojawiły w edycji zawierającej wszystkie pieśni tego kompozytora, m.in. cykl Die schöne Müllerin (CDJ33025). Za nagranie to w 1996 roku Bostridge otrzymał prestiżową nagrodę Gramophone Solo Vocal Award. Dwa lata później podobną nagrodę otrzymał za inny album. Jest to nagranie cykli pieśni Schumanna - Liederkreis i Dichterliebe dokonane dla wytwórni EMI (CDC 5 56575 2). Płyta ta otwiera trwający do dziś okres współpracy Bostridge’a z wytwórnią EMI. W następnych latach pojawiają się kolejne albumy: HENZE: Six Songs from the Arabian (CDC 5 57112 2); The English Songbook (CDC 5 56830 2); Our Hunting Fathers B.Brittena (CDC 5 56534 2) - płyta nagrodzona Le Monde de la Musique - Choc del’Annee; oraz dwa albumy z pieśniami F.Schuberta (CDC 5 56347 2 i CDC 5 57141 2) również wyróżniane przez liczne pisma muzyczne. Zapytany przy okazji wydania kolejnego albumu, czy nie sądzi, że na okładkach jego płyt brakuje często zdjęć pianistów odpowiada, że decydują tu względy marketingowe. Mówi, że chociaż nie jest to sprawiedliwe, publiczność zwykle przychodzi na koncert, lub kupuje płytę dla konkretnego śpiewaka, zaś rzadko kiedy zdarza się, aby uwagę słuchaczy przyciągało nazwisko pianisty. Przypomina, że dawniej nawet nie zamieszczano nazwiska pianisty na płytach. Dodaje też z uśmiechem, że w tym względzie śpiewak często jest egoistą. Wypowiedź tę należy chyba jednak potraktować nieco ironicznie, zwłaszcza zważywszy na wieloletnią współpracę Bostridge’a z pianistą Juliuszem Drake’iem. To właśnie przy jego współudziale powstają najlepsze nagrania pieśniarskie Bostridge’a, który często wspomina długie próby przed każdym występem, czy nagraniem, kiedy wspólnie odczytywali emocje, jakie niosą ze sobą muzyka i tekst.

Zasadniczo jego repertuar można podzielić na dwa główne nurty - angielski i niemiecki. Szczególnie w repertuarze niemieckim artysta czuje się doskonale. Składają się nań utwory niemieckich romantyków - Schuberta, Schumanna, Wolfa, a także barokowe kompozycje J.S.Bacha. Nurt angielski natomiast zdecydowanie jest zdominowany przez twórczość Benjamina Brittena. Niektórzy jego wielbiciele i krytycy nazywają go nawet żartobliwie „Britain’s and Britten’s tenor”. Co ciekawe, chociaż Bostridge jest Anglikiem, to śpiewanie w ojczystym języku sprawia mu niemałe kłopoty. Uważa on bowiem, że język angielski jest zbyt głęboko osadzony w gardle. Zdecydowanie łatwiejszy dla jego techniki wokalnej jest język niemiecki czy francuski. Aby dopełnić obrazu samouka, jakim niewątpliwie jest Bostridge, to trzeba dodać, że fonetykę języka niemieckiego opanowywał początkowo z płyt, wzorując się na wcześniej wspomnianych nagraniach D. Fischer-Dieskau’a. Jak sam opowiada najsurowszym krytykiem brzmienia jego głosu w różnych językach jest jego żona - pisarka Lucasta Miller oraz dwuletni syn Oliver Benjamin, który często jest pierwszym słuchaczem nowo przygotowywanego programu.

Swój repertuar Bostridge dobiera niezwykle starannie. Odrzuca niemal wszystko, co nie odpowiada jego głosowi. Sam siebie określa jako tenora lirycznego. Jego skala sięga od barytonowego „b” w oktawie małej aż do wysokiego „c” trzykreślnego. Brzmiąca średnica pozwala mu na swobodę w repertuarze pieśniarskim. W jego głosie, pomimo ogromnej ekspresji muzycznej, trudno byłoby się jednak doszukiwać elementów predestynujących go do wykonywania ról o zabarwieniu dramatycznym. Swoje recitale stara się dawać w salach nie większych niż na 800 do 1000 miejsc, chociaż zdarzało mu się występować przed liczniejszą publicznością. Zdaje sobie sprawę z tego, że repertuar wymagający dużego wolumenu jest obecnie poza jego zasięgiem. Dlatego na przykład, odmówił wzięcia udziału w Requiem Giuseppe Verdiego, czy wystąpienia w tytułowej roli w operze Peter Grimes B.Brittena, chociaż rola ta stanowi jego dalekosiężne marzenie. Na pytanie, w jakim gatunku czuje się najlepiej, niezmiennie odpowiada, że szczególnie głęboko przemawiają do niego pieśni Schuberta, którego cykle mogą być stawiane na równi z niejedną produkcją operową czy symfoniczną. Twórczość Brittena natomiast jest mu bliska, zarówno ze względu na warstwę literacką, jak i ze względu na to, że kompozytor ten bardzo dużo pisał na głos, jakim dysponuje Bostridge. Wynikało to prawdopodobnie ze związku jaki łączył Brittena i Petera Pearsa - wybitnego angielskiego tenora dwudziestego wieku. Niektórzy żywią głęboką nadzieję, że Bostridge będzie tym, który wypełni lukę w angielskiej wokalistyce, jaka powstała po śmierci Pearsa w 1986 roku.

 

Na podstawie artykułu dla Muzyki21